Ludzie muzyki, teatru, filmu, czy literatury, także czasem muszą odpocząć. Pytamy gwiazdy o to dokąd podróżują lub gdzie uciekają, by zregenerować siły. Janusz Kruciński, jeden z najpopularniejszych aktorów musicalowych, pokazuje nam swój ulubiony azyl – Mikoszewo.
Nawet pasjonaci polskiego bałtyckiego wybrzeża mogą mieć problem ze wskazaniem na mapie wioski Mikoszewo. To jedno z tych miejsc, dokąd za pierwszym razem można trafić tylko przypadkiem. Ale Janusz Kruciński, aktor, w którego portfolio są takie role na scenie teatrów muzycznych jak Jean Valjean w „Nędznikach”, Judasz w „Jesus Christ Superstar” czy tytułowy Mikołaj Kopernik w „Koperniku”, zdradza nam dokąd wyjeżdża i co tam robi, by złapać życiową i emocjonalną równowagę.

Sergiusz Pinkwart: Mikoszewo? Wydawało mi się, że całkiem dobrze znam Europę, ale jak mi tą nazwę powiedziałeś, musiałem sprawdzić na mapie gdzie to jest.
Janusz Kruciński: A czego się spodziewałeś?
Bo ja wiem… Paryża? Nowego Jorku? Riwiery? Jesteś jednym z najbardziej rozchwytywanych artystów musicalowych. Grasz niemal codziennie w teatrach w całej Polsce. Zasługujesz na porządne wakacje.
To zupełnie nie jest sprawa pieniędzy, a chodzi o właściwy punkt odniesienia do prawdziwej rzeczywistości. Szukałem miejsca na świecie, w którym ludzi jest mało, za to dużo zwierząt, zieleni i szum wody. A skoro już to sprawdziłeś na mapie, to wiesz, że mówię o tym północnym czubku Polski, w którym Wisła wpada do Bałtyku. Po zachodniej stronie rzeki jest Wyspa Sobieszewska, a dalej metropolia Trójmiasta. A tu, po wschodniej, dzika przyroda i najpiękniejsze miejsca, które są często tylko dla mnie i mojej rodziny.
Nie ma tu prawie żadnej infrastruktury turystycznej. Ani przytulnej kafejki, czy restauracji. Jak taki artysta…
Daj spokój! Zabieramy ze sobą kanapki, a wodę na herbatę, czy kawę, gotuję w czajniczku nad ogniskiem.





Nie ma ani hoteli, czy pensjonatów. Nie mów mi, że mieszkasz pod namiotem.
I tak, przy moim trybie życia, nie mam czasu na kilkudniowe wyjazdy. Najczęściej wsiadamy w samochód o świcie i trzy godziny później jesteśmy w Mikoszowie. Wracamy w nocy.
Sześć, czy pewno raczej siedem godzin w samochodzie, żeby… żeby co?
No dobrze. Widzę, że muszę zacząć od początku. Znamy się nie od dziś, więc wiesz, że od ponad ćwierć wieku moje życie to teatr muzyczny. Gram w musicalach role, które wymagają ogromnego wkładu pracy, wysiłku zarówno fizycznego, jak i emocjonalnego. I tak dzień w dzień, bo widzowie, którzy przychodzą na przedstawienie w czwartek, chcą przeżyć takie same wzruszenia, jak ci, co przyjdą w sobotę, w niedzielę, czy w piątek. Gdy zdarza mi się dzień wolny muszę zrobić coś, co mnie wyciszy, przywróci ciału i duszy równowagę. Zamiast orkiestry, słucham szumu wiatru i przepływającej wody. Patrzę na ptaki. Mogę pomilczeć, pomyśleć o czymś, albo i… o niczym. To dla mnie niezbędny relaks.
Dlaczego akurat Mikoszewo?
Nie trafiłem tam od razu, i nie zawsze jeżdżę akurat tam. Przez lata wyrobiłem sobie nawyk wyszukiwania atrakcyjnych, z mojego punktu widzenia, zakątków na mapach satelitarnych. Patrzę jak się układa linia brzegowa rzek. Jak daleko są domy, drogi gruntowe. A najlepiej, jak nie ma nic. Tylko woda i las. Tak poznałem wiele pięknych miejsc nad Bugiem, czy Narwią. Jak najdalej od ludzi, jak najbliżej natury.






Czyli nie uraczysz nas opowieściami o odkrytych na odludziu lokalnych restauracjach.
Nie. Pod tym względem jesteśmy samowystarczalni. Mam ze sobą kuchenkę. Rozpalam krzesiwem ogień. Zaręczam ci, że kawa, zwykła „plujka”, zaparzona samodzielnie na ogniu z szyszek sosnowych, smakuje lepiej niż we włoskiej kawiarni. Oczywiściem jeśli pijesz ją na bałtyckiej plaży, albo na skutej lodem wysepce na Bugu i w towarzystwie bliskich ci osób.
Poradzisz sobie w każdych warunkach.
Znajomi się śmieją, że gdyby mieli się kiedyś zgubić w lesie, to tylko ze mną. Zawsze, i to naprawdę zawsze, także jak jestem w centrum miasta, mam ze sobą taki zestaw „survivalowy”. Nóż, latarkę, krzesiwo, zapałki sztormowe, sznurek, pakiet pierwszej pomocy… Bez tego nie wychodzę z domu.
Wróćmy do Mikoszewa. Co tam zobaczyłeś na zdjęciach satelitarnych?
Akurat o Mikoszewie usłyszałem po raz pierwszy na targach rękodzieła w podwarszawskim Pomiechówku. Aneta, moja żona, zachwyciła się pięknymi wyrobami z ciekawie oszlifowanego drewna połączonego z bursztynem. Od słowa do słowa, okazało się, że takie drewno można znaleźć przy ujściu Wisły do Morza. Pojechaliśmy tam i to było to! Układ prądów morskich sprawia, że na plaży można znaleźć najpiękniej wyszlifowane przez fale konary. Obok jest ptasi rezerwat, a na piasku leżą drobinki bursztynu i muszelki. Od tamtego czasu jeździmy tam nie tylko latem, ale i zimą. Włóczymy się po plaży. Przez lornetkę staram się dostrzec foki, które wylegują się na łachach piasku przy ujściu Wisły. Robię zdjęcia, spaceruję, wdycham czyste powietrze i słucham szumu wiatru. Znalazłem obnażony, odarty z kory konar złamanego drzewa, który jest z jednej strony tak zasypany piaskiem, że wystarczy powiesić pelerynę i robi się mały, przytulny pokoik. Jak jest słaba pogoda, można tam posiedzieć i pomilczeć. Wracamy z bagażnikiem pełnym drewna dryftowego, powyginanego w fantazyjne kształty. Potem mam sporo zabawy, bo trochę majsterkuję, robię z tego na przykład unikalne lampy.





Ja nie jestem typem trapera, a myśl, by włóczyć się po odludziu budzi raczej mój niepokój. Naprawdę nie boisz się?
Czego? Ja właśnie w takich miejscach odpoczywam. I wcale nie chodzi o jakąś adrenalinę czy szukanie guza. Tam, gdzie nie ma ludzi, nie ma się czego bać. Znam polskie lasy. Wiem jak się zachować, gdybym spotkał lochę z warchlakami czy łosia. Lubię tereny, które są dzikie. Bagniste łączki, brzegi rzek. Koło Mikoszewa jest jezioro, wokół którego jest tak przebogata szata roślinna, że trudno byłoby mi znaleźć miejsce równie czarowne. Wyobraź sobie, że idziesz tunelem w bujnych trawach i szuwarach, które mają po dwa i pół metra wysokości. A potem to przechodzi w bór sosnowy. Obok las mieszany, i znów jakieś moczary. Wszystko do ciebie gada pierwotnym językiem natury. Tysiące ptaków, jakieś szelesty, szumy. Co chwilę odkrywasz coś nowego, czujesz jak las cię przyzywa, przyciąga. A jeśli jeszcze znajdziesz w takiej głuszy zapomniany bunkier, pamiętające wojnę fortyfikacje, albo zapomniany przez Boga i ludzi ośrodek kempingowy, nieczynny od trzydziestu lat, który wygląda jakby wybudowała go przed tysiącem lat jakaś zapomniana cywilizacja… Po prostu bajka! Wracam z takich wypraw pełen dobrych emocji, odświeżony, z czystymi myślami i poczuciem szczęścia. Wiem, że spędziłem wartościowy czas z żoną i córką. Zjadłem upieczoną nad ogniskiem kiełbasę czy przywiezione z domu kanapki. Ogrzałem się nad prawdziwym ogniem. Następnego dnia mogę znów w teatrze być Jekyllem i Hydem równocześnie, Jezusem i Judaszem w jednej osobie. Mam w sobie siłę i pokorę. Wiem, że nie zatracę się w podstępnym świecie showbiznesu, bo choćby nie wiem co, to ostatecznie liczy się to, że zawsze mogę wrócić na smaganą wiatrem plażę. Zaczaić się z lornetką i aparatem fotograficznym, by zapolować na foki. Zapalić ognisko krzesiwem. Nazbierać w kieszenie bursztyny. To dla mnie cholernie ważne.
fot.: archiwum Janusza Krucińskiego
