Strona główna » Narty w Bułgarii: Pamporovo. Orfeusz w niebie

Narty w Bułgarii: Pamporovo. Orfeusz w niebie

Sergiusz Pinkwart
7 minuty czytania

Najwyżej położony kurort narciarski, to paradoksalnie miejsce z obietnicą najlepszej pogody. Pamporovo w sercu tajemniczych Rodopów przyciąga 37 kilometrami tras i 120 dniami słońca w zimie.

Aleksander jest góralem z Rodopów i naszym przewodnikiem. 40 hoteli i pensjonatów, które składają się na Pamporovo, kwituje jednym krótkim zdaniem i machnięciem ręki: „Sami wiecie – świetne hotele z saunami i basenami wszędzie są takie same…”. To co go naprawę interesuje, co kocha i do czego czuje namiętność – to góry. Są jego całym życiem. Przypinamy narty i wskakujemy na krzesełko wyciągu, który dowiezie nas na wysokość 1926 m n.p.m., na szczyt o swojskiej nazwie Snjeżanka.

120 dni słońca

Rodopy to dla Aleksandra najwspanialsze miejsce na świecie. Pokazuje nam z wysokości wyciągu krzesełkowego tropy zajęcy i saren. Wiosną, do tej menażerii dołączą jeszcze niedźwiedzie brunatne. Pokryte sosnowym lasem góry skrzą się w promieniach słońca. Choć Pamporovo leży na wysokości 1650 metrów i na śnieg można liczyć od grudnia do kwietnia, to jednocześnie zimą jest aż 120 słonecznych dni, a średnia temperatura oscyluje około minus trzech stopni. Wszystkie trasy, którymi szczyci się Pamporovo, usytuowane są na stokach Snjeżanki i rozchodzą się z niej promieniście. Góra jest charakterystyczna, nieco przypomina wznoszącą się nad Zakopanem Gubałówkę, tylko trasy ma dłuższe i bardziej zróżnicowane. Znajdą tu coś dla siebie rodziny z dziećmi i początkujący adepci narciarstwa. Ale jest też stroma trasa o wiele mówiącej nazwie „Ściana”, na której w 1983 roku lokalny narciarski heros – Iwan Lazarow, ustanowił krajowy rekord prędkości osiągając 122 km/h.

Gdzie urodził się Orfeusz?

Przerwa na lunch w karczmie na szczycie Snjeżanki. A potem krótki spacer w butach narciarskich i wjeżdżamy windą na ostatnie piętro wieży radiowo-telewizyjnej – charakterystycznego budynku zdobiącego wierzchołek góry. Nasz góralski przewodnik nam towarzyszy i udowadnia, że bardziej jest Sabałą, niż chodzącą Wikipedią. Pokazuje nam masywy, za którymi na zachód jest już Grecja, a na południe – Turcja. Ale to tutaj jest serce gór. Tajemnicze jaskinie, w których starożytni Trakowie odbywali swoje rytuały. Gdzieś tutaj urodził się Orfeusz, w greckich mitach symbolizujący nieskończoną miłość mężczyzny, który z tęsknoty za ukochaną poszedł aż do Krainy Umarłych. Aleksandra, brodatego, z ogorzałym obliczem i wesołymi czarnymi oczami, obsadziłbym raczej w roli Odyseusza, ale skoro on sam chce być Orfeuszem, który roztacza przed nami liryczną opowieść o urokach Rodopów, to niech będzie!

Kameralny urok

Pamporovo ma świetnie przygotowane stoki. Jeździ się tu całkiem swobodnie, choć porównując do warunków alpejskich, kilometrów tras jest w sumie nie aż tak dużo. Sześć wyciągów krzesełkowych i dziewięć orczyków to mniej więcej tyle co w Białce Tatrzańskiej, choć jest tu aż 37 kilometrów tras, czyli ciut więcej niż w największym polskim ośrodku narciarskim – w Szczyrku. Liczy się jednak jakość, a nie ilość. A w tej konkurencji Pamporovo jest naprawdę mocne. Trasy są bardzo dobrze naśnieżone i wyratrakowane. Atrakcją samą w sobie jest wyciąg w stylu retro z pojedynczymi krzesełkami, pamiętający chyba lata siedemdziesiąte. Przejechać się nim warto, dla samych emocji. Nie polecam jednak, jeśli ktoś cierpi na lęk wysokości.

Stok tętni życiem

To co jednak szczególnie rzuca się w oczy i urzeka, to pełna witalności energia, którą emanuje Pamporovo. Choć jest to typowy, zapełniony hotelami kurort, to zaledwie kilka kilometrów dalej jest miasteczko Czepełare – położone najwyżej w Bułgarii. Stąd pochodzą w większości pracujący w kurorcie górale: serwisanci, wyciągowi, przewodnicy i instruktorzy narciarscy. Pracownicy rozsianych po stoku licznych bufetów, jadłodajni, kiosków. Korzystamy z gościnności Aleksandra, którego wszędzie znają. Tak trafiamy na promocję lokalnego wina, świetną grillowaną jagnięcinę, sałatkę szopską, a po zdjęciu nart idziemy z naszym „Orfeuszem” na kieliszek piekielnie mocnego samogonu z wytłoczyn winogron.

„Rodopy są najpiękniejszymi górami na świecie” – przekonuje nas Aleksander, wznosząc toast. I nie ma nikogo, kto chciałby mu zaprzeczyć.

You may also like

Zostaw komentarz