Strona główna » Nieznane wątki z życia Ordona

Nieznane wątki z życia Ordona

Grzegorz Micuła
11 minuty czytania

Dzisiaj mija 194 rocznica obrony przed Moskalami podczas Powstania Listopadowego i ataku na Warszawę reduty 54 wysadzonej w powietrze po wtargnięciu Rosjan na jej teren. Wydarzenie to unieśmiertelnił Adam Mickiewicz w wierszu „Reduta Ordona”. Mickiewicz nie wiedział, że Ordon przeżył eksplozję.

Książkę o nim „Ordona los tragiczny” napisał Artur Nadolski, varsavianista i rzecznik prasowy społecznego Komitetu Zachowania Reduty Ordona. Poniższy artykuł podaje nowe fakty z życia tej ciekawej postaci.
Konstanty Julian Ordon, porucznik polskiej artylerii , był jednym z tysięcy oficerów i żołnierzy polskich, którzy musieli udać się na Wielka Emigrację i tułaczkę po upadku Polski w wojnie polsko-rosyjskiej 1831 r. (po Powstaniu Listopadowym). Był zawiedziony i rozżalony, że ich wysiłek odrodzenia państwowości polskiej poszedł na marne. Uchodźców czekała na emigracyjnej obczyźnie gorzka przyszłość – walka o byt, a nawet, dla większości, nędzna egzystencja w przytułkach żołnierskich. Julian Ordon od 1833 roku przebywał w Szkocji przez kilkanaście lat, gdzie żył z rządowej (angielskiej), skromnej zapomogi. Swój budżet wspomagał udzielanymi korepetycjami z języka niemieckiego i łaciny, wyrabiając sobie markę dobrego nauczyciela. Co jednak kluczowe. Niezwykle źle czuł się w skórze cywila. Miotał się z bezsilności, gdyż uważał siebie za zawodowego żołnierza, którego obowiązkiem jest przede wszystkim bić się za ojczyznę.

                     Wojna  Krymska
   Tymczasem  Europa, wyczerpana wojnami i powstaniami, żyła pokojem. Dopiero Wiosna Ludów w 1848 roku  rozpaliła nadzieje Ordona.  Ruszył  do powstania w Poznańskiem.  Niestety, powstanie upadło. Wyjechał więc do Mediolanu, by wstąpić do Legionu  A. Mickiewicza wspomagającego powstańców włoskich w walce z Austrią. Lecz spotkał go zawód. Mickiewicz nie życzył sobie „uśmierconego” przezeń w poemacie bohatera  Reduty 54. Ostatecznie otrzymał w 1848 r. nominację porucznika artylerii w armii sardyńskiej króla Sabaudii, walczącego z Austrią.  Ordon  wykazał swój kunszt artylerzysty w kilku bitwach. W wojsku tym pozostał do 1855 roku. Był w swoim żywiole.
  Jednak sercem i duszą był przy swojej utraconej ojczyźnie okupowanej przez trzech zaborców. W 1853 roku doszło do wybuchu tzw. wojny krymskiej.  Państwa Europy  zachodniej poparły Turcję w walce z Rosją. Ordon upatrywał w tym konflikcie szansę dla  niepodległości Polski. Rwał się do  boju. Jednak  jako żołnierz Królestwa Sardynii i Piemontu, musiał czekać. Dopiero w 1855 roku Królestwo Sardynii dołączyło do koalicji antyrosyjskiej i wysłało na front  15 tysięczną dywizję. Zgodnie z układem – nie mogło tam być żołnierzy z cudzoziemskim rodowodem. Ordon został w koszarach  turyńskich.
   Jednak i do niego wojenny los się uśmiechnął. Tak przynajmniej  sądził Ordon. W Turynie, wiosną 1855 r.  otrzymał z Paryża list od księcia Adama Czartoryskiego: „Panie poruczniku. Przeznaczyłem Pana na dowódcę oddziału Polaków zamieszkałych w Anglii, tak oficerów, jak i ochotników, przeznaczając do Korpusu  Polskich Kozaków Sułtańskich…” Przyjmując tę propozycję, Ordon, tym samym wystąpił  z dotychczasowej służby. 
   W napisanym przez siebie życiorysie Ordon stwierdził: „…na żądanie księcia Czartoryskiego opuściłem służbę włoską, udałem się do Londynu, wziąłem oddział 100 rodaków, okręt z bronią,  amunicją i innymi zapasami danymi nam przez  rząd angielski. W końcu czerwca przybyłem do Konstantynopola (…) Mianowany kapitanem wziąłem komendę szwadronu przeznaczonego na artylerię. Utworzyliśmy 1 baterię z 8 dział.  Na nieszczęście, kiedy byliśmy gotowi wstąpić na linię bojową, zrobiono pokój i rozwiązano legion…”
   Drugą przykrością stało się osobiste spotkanie Ordona z A. Mickiewiczem w obozie wojskowym  pod Burgas  (obecnie Bułgaria). Mickiewicz, wedle kilku źródeł, zachował się  lekceważąco i ironicznie.
  W swoim życiorysie Ordon nie krył głębokiego rozżalenia i gorzkiej refleksji z sytuacji,  w jakiej się znalazł  w 1855 r.  Chciał walczyć z Rosją, tymczasem w zwycięskim traktacie pokojowym Europy z przegraną  Rosją, celowo nie znalazło się  ani jedno słowo: Polska lub Polacy. Ordon napisał tak:  „… Zawiedziony w nadziejach udałem się do Francji (wrzesień 1856 r.) (…) Tu przerwana moja kariera wojskowa;  straciłem najkorzystniejsze lata awansu w wojsku włoskim i to tłumaczę, ze kiedy koledzy doszli do stopni pułkowników i generałów, jak karierę w stopniu kapitana skończyłem…”
  Za nieudaną eskapadę do Turcji i przerwaną  zawodową karierę wojskową, zapewne w głębi  serca obwiniał los i ks. Czartoryskiego. Był już, jak i inni żołnierze,  niepotrzebny księciu w jego międzynarodowych polityczno-dyplomatycznych zabiegach. Ale oczywiście milczał.
  Otrzymany żołd  za turecką  „wyprawę” wystarczyć mógł najwyżej na  kilka miesięcy  skromnego, cywilnego życia. W Paryżu nie znalazł żadnej posady. Wyjechał do Anglii, by znów podjąć się udzielania korepetycji z niemieckiego i łaciny. I tak dotrwał do  wiosny 1858 roku. I tu dochodzimy do nieznanych  ogółowi wątków z życiorysu Ordona, w którym lakonicznie  napisał: „…musiałem przyjąć miejsce profesora języka w kolegium w Meaux…” (miejscowość 40 km na wschód od Paryża).
  Z francuskich dokumentów przechowywanych w archiwum w Paryżu wynika wiele intrygujących  i zaskakujących faktów, a nie publikowanych  dotąd, dotyczących Juliana Ordona. W marcu/kwietniu 1858 roku przybył do Paryża. Otrzymał list od przyjaciela Jana Bartkowskiego, który w swoich pamiętnikach napisał: „…W kwietniu  odebrałem nominację na profesora języka niemieckiego w Metz. (…) proszono mnie abym polecił  jednego z moich rodaków, jako mojego następcę w Meaux.  Pośpieszyłem do  pana Eichhoffa z prośbą, aby wyrobił w ministerstwie nominację dla Konstantego Ordona, który od powrotu z Turcji, szukał nadaremnie jakiejś posady. P. Eichhoff dotrzymał danego mi słowa…”
   Tu  konieczne wyjaśnienie. Ordon miał na pierwsze imię: Konstanty, którego nie znosił z uwagi na brata  cara Rosji, noszącego to samo imię.  Zwyczajowo używał drugiego imienia: Julian. W oficjalnych  dokumentach, niestety, musiał  posługiwać się pierwszym imieniem. 
  Po przybyciu do Paryża, 7 kwietnia napisał list do ministra szkolnictwa państwowego Francji: „Pozwalam przedstawić moją kandydaturę na profesora języków angielskiego i niemieckiego w kolegium. Mam  doświadczenie z kilkuletniego nauczania w różnych instytucjach scholastycznych w Anglii, jak poświadczają to zaświadczenia przesłane panu Eichhoff, inspektorowi Akademii w Paryżu (…) i Jego wysokość książę  Czartoryski, dobrze mnie zna, i który zawsze okazywał mi przychylność, będzie łaskawy przekazać Waszej Ekscelencji informacje dotyczące mojej osoby (…) Constantin Ordon.”
   Na lewym marginesie  tego pisma widnieje odręczna  rekomendacja ks. A. Czartoryskiego: „… uważam go za odpowiedniego do  sumiennego wypełniania powierzonych mu funkcji związanych z pracą, o którą prosi. Mam zaszczyt go polecić osobiście (…) Czartoryski.”

W odpowiedzi z ministerstwa szkolnictwa, ks. Czartoryski otrzymał pismo datowane: 5 maja 1858 r., w którym zawarte zostały pewne zastrzeżenia: „…Nie mogę rozstrzygnąć sprawy kandydata, który zamieszkuje w Londynie. Gdy będę dysponował urzędowymi dekretami, ( zaświadczenia z poprzednich miejsc pracy Ordona) które są niezbędne do potwierdzenia posiadanych kwalifikacji, będę mógł poprzeć jego podanie z taką samą życzliwością, jak pańską prośbę.”
Posada bakalarza
Przez całe lato Julian Konstanty Ordon gromadził w Szkocji i Anglii potrzebne zaświadczenia o swojej pracy w szkolnictwie. We wrześniu 1858 r. przeniósł się na stałe do Francji, co było jednym z warunków. Zamieszkał w Paryżu przy ulicy 3, rue Bonaparte. Do zebranych zaświadczeń, m.in. z Uniwersytetu Anderson w Glasgow oraz kilku gimnazjów, a także rekomendacji wysoko postawionych osób w Anglii, dołączył 7 września 1858 r. pismo do ministra szkolnictwa, w którym ponowił swoją prośbę o etat profesora języków obcych. W piśmie skrótowo przedstawił swój życiorys, jako wojskowego i nauczyciela. Co zaskakujące, celowo odmłodził się o dwa lata, pisząc: „… Urodziłem się w Polsce 16 czerwca 1812 roku. Po egzaminie dojrzałości wstąpiłem do szkoły artylerii…” Wiadomo, że Ordon urodził się 16 października 1810 roku. Najprawdopodobniej chciał się lepiej zaprezentować, jako nieco młodszy nauczyciel, niż był w rzeczywistości, albo w grę mogły wchodzić zupełnie inne względy.
Skoro formalnościom stało się zadość, 12 września 1858 roku dyrektor personalny w ministerstwie szkolnictwa wydał decyzję o skierowaniu K. Ordona do nauczania języka niemieckiego na zwolnione miejsce: „…wezwanego do innych funkcji Pana M. Liebermanna, w kolegium w Meaux…”
Odtąd sprawy nabrały tempa. 12 X 1858 r. ministerstwo wydało rozporządzenie o nominacji K. Ordona na profesora języka niemieckiego w Meaux. Stanowisko objął 3 grudnia 1858 roku. Jego protektor, Eichhoff z ministerstwa szkolnictwa, w piśmie do dyrekcji kolegium w Meaux, tak przedstawił Ordona: „Polski oficer, poważny, sumienny, wykształcony. Mówiący bardzo dobrze po niemiecku i angielsku, wystarczająco dobrze po francusku, ażeby jego tłumaczenia były pożyteczne.” Na marginesie pisma dodano: rok szkolny 1858-1859, pierwszy rok pracy, pensja 1360 fr., dodatek 240 fr., uczniów w klasie 66.
Warto dodać, iż Ordon dobrze władał także językiem rosyjskim oraz mówił po włosku, znał łacinę.
Po przepracowaniu pierwszego roku szkolnego, przedłużono Ordonowi angaż na kolejny rok szkolny: 1859-60. Jak się zatem wiodło zawodowemu oficerowi wojskowemu w nowej skórze cywilnego nauczyciela na państwowej posadzie, gwarantującej stabilizację bytu ? Oto w corocznym sprawozdaniu dyrekcji kolegium w Meaux , oceniającym kadrę nauczycieli po roku szkolnym 1859-60, przy nazwisku Ordona potwierdzono jego świetną znajomość niemieckiego, wykładanego dla 17 uczniów i angielskiego dla 49 uczniów. Natomiast w jednym zdaniu dodano: „…Życzyłoby się mu więcej ożywienia…” Chodziło najpewniej większe uczestnictwo w życiu kolegium, większą otwartość i bycie mniej zamkniętym w sobie.
Jego przyjaciel, Jan Bartkowski, jakże celnie rozumiał rozterki Ordona. We wspomnieniach tak opisał Juliana: „… Ordon zajął katedrę w Meaux i cieszył się względami. Żołnierka atoli miała dla niego więcej powabu aniżeli bakalarka. Na wieść o wylądowaniu Garibaldiego w Sycylii, pośpieszył tam…”

To prawda. Jak zadra, tkwiła w duszy Ordona przerwana w Piemoncie dobrze zapowiadająca się kariera wojskowa, wskutek nieudanej wyprawy na Wojnę Krymską. Teraz pojawiła się nowa okazja założenia munduru. Mając dość szarej, bądź co bądź, cywilnej egzystencji, rozstał się bez żalu z posadą nauczyciela w Meaux. Akurat skończył się rok szkolny w lipcu 1860 roku. Zaczęły się wakacje.
We Włoszech, składających się z kilku oddzielnych państw-księstw i królestw, wrzało. Narodziła się idea zjednoczenia ich w jedno państwo włoskie pod berłem króla Wiktora Emanuela II. Zaczynem stała się zbrojna wyprawa Giuseppe Garibaldiego na Sycylię w maju 1860 roku.
Julian Ordon, korzystając z wakacji szkolnych, ruszył do znanych mu Włoch tropem Garibaldiego. Zastał go we wrześniu, w Neapolu. Ordon napisał w życiorysie: „…tam otrzymałem komendę 1-ej kategorii…” Pierwszego października 1860 roku mianowany został kapitanem formacji artylerii. W bitwie pod Volturno pokazał, co potrafi jego artyleria. Po zakończonej kampanii powołany został na stałe do armii włoskiej w stopniu kapitana.
Ordon był tak zaabsorbowany w walkach o zjednoczenie Włoch, że niemal zapomniał o rozpoczętym roku szkolnym w Meaux. Będąc w Neapolu wystąpił 1października z pismem do francuskiego ministra szkolnictwa: „Mam zaszczyt prosić Pana o zwolnienie mnie z przyszłych obowiązków (…) Constantin Ordon.”
Tym samym, jego krótka przygoda, jako zawodowego nauczyciela, dobiegła końca. Odległym echem, bo po upływie ośmiu lat od rozstania się z Meaux, było pismo z 12 listopada 1868 roku, jakie Ordon skierował z Turynu do ministra szkolnictwa we Francji z prośbą: „…Akceptacja mojej dymisji do mnie nie dotarła z powodu wojskowego przemieszczania się. Ten dokument jest mi niezbędny do skompletowania lat koniecznych do otrzymania emerytury (…) Constantin Ordon”.
W 1863 roku Ordon przestał wreszcie być polskim, wojennym tułaczem po Europie. Otrzymał włoskie obywatelstwo. W 1869 roku – upragniony awans na majora wojsk włoskich stał się faktem. W 1872 roku przeszedł na wojskową emeryturę. Do wymarzonej Polski, jak w „Mazurku Dąbrowskiego,” nie dane było mu wrócić. Do samobójczej śmierci, w 1887 roku we Florencji.

Artur Nadolski

                                                                                              Ps. Składam serdeczne podziękowania Pani Christine Cosson z Paryża za tłumaczenie z języka francuskiego archiwalnych dokumentów dotyczących Juliana Konstantego Ordona i jego peregrynacji związanych z posadą nauczyciela w Meaux.

Zdjęcia Grzegorz Micuła Read&Fly Magazine i archiwum.

You may also like

Zostaw komentarz