Strona główna » Puradies: jesień pachnie górami

Puradies: jesień pachnie górami

Sergiusz Pinkwart
4 minuty czytania

Tuż przed pierwszym śniegiem Alpy zmieniają się w teatr barw. Złote liście tańczą na wietrze, w dolinach unosi się mgła, a szczyty Leoganger Steinberge oświetla miękkie, niskie słońce. To dla mnie sygnał, by wyruszyć do Puradies.

Puradies to czterogwiazdkowy alpejski resort w Leogang, który nazwę zawdzięcza połączeniu „paradise” i „pure”. I rzeczywiście, ma w sobie coś rajskiej czystości. Z jednej strony otacza go miękka łąka i własna ekologiczna farma, z drugiej – niemal bezpośrednie połączenie z największym w Europie parkiem rowerowym i siecią 400 kilometrów szlaków. Rano, kiedy mgła unosi się znad doliny, z okien hotelu widać sylwetki kolarzy i wędrowców – każdy może stąd wyruszyć na swoją wyprawę marzeń. No to wędruję i ja!

Na dwóch kółkach przez największy bike park Europy

Puradies to wymarzona baza dla tych, którzy mierzą swoją radość w kilometrach i przewyższeniach. Epic Bikepark Leogang kusi liczbami: siedem gór, dziewięć kolejek, 105 kilometrów tras. Ale w praktyce chodzi o coś więcej – o tę adrenalinę, która pojawia się, gdy wjeżdżam kolejką na szczyt i czuję, że cała droga w dół należy do mnie.

Którędy zjechać w doliny? Dla jednych najbardziej odpowiednim szlakiem będzie Gunzi Trail, łagodna ścieżka odpowiednia na pierwsze próby. Dla innych – legendarna, ekstremalna trasa MTB „Eiserne Hand Extrem”, której nazwa mówi wszystko. A dla mnie? Największą frajdą okazała się jazda e-rowerem od gospodarstwa do gospodarstwa – po dolinach, gdzie można kupić świeży ser, pachnący chleb i rozmawiać z rolnikami, którzy uprawiają ziemię tak, jak w alpejskich dolinach robiono to od pokoleń.

Wędrówki w stronę światła

Kiedy odstawiam rower, czekają na mnie szlaki piesze. To, co pokochałem najbardziej, to łatwość, z jaką można tutaj zmieniać perspektywę. Zaledwie kilkanaście minut kolejką Asitzbahn i jestem na wysokości, z której wszystko wygląda inaczej. Tu zaczyna się „Świat Zmysłów” – park, gdzie śmiech dzieci miesza się z szumem wodospadów, a w powietrzu pachnie igliwiem. Jeszcze wyżej – „Góra Zmysłów”, z naturalnym kinem panoramicznym. Siadam na drewnianej ławie, przede mną monumentalne Alpy, a zamiast ekranu widzę chmury przesuwające się po niebie.

Kilka razy w tygodniu hotel organizuje wędrówki z przewodnikiem. Dołączyłem do jednej z nich i wtedy zrozumiałem, że tu każda ścieżka ma swoją historię: o dawnych pasterzach, o rodzinach, które przez pokolenia budowały swoje życie między doliną a szczytami, o górach, które uczą cierpliwości.

Niebiański azyl po dniu w górach

Po całym dniu wracałem do Puradies z ciałem zmęczonym, ale głową pełną obrazów. I wtedy zaczynała się inna podróż – ta w Heaven Spa. Basen bez krawędzi, z którego patrzyłem na góry. Sauny pachnące sosną i ziołami. Rozkosznie ciepła woda w naturalnym stawie kąpielowym. To nie był zwykły wellness – raczej intymny rytuał, w którym cisza gór łączyła się z wewnętrznym spokojem.

A potem kolacja. Kuchnia Puradies to dowód, że luksus nie musi oznaczać przesady. Tu wszystko zaczyna się na rodzinnej farmie – od masła, które pamięta się jeszcze długo po wyjeździe, po mięsa i warzywa przygotowane w duchu nowoczesnej, ale zakorzenionej w tradycji kuchni alpejskiej. Każdy posiłek to opowieść – o ziemi, o pracy ludzkich rąk, o szacunku dla natury.

Jesień w Puradies to czas pomiędzy – między latem a zimą, między gwarem a ciszą. Dla mnie to również przestrzeń, w której człowiek naprawdę słyszy siebie. Jeśli szukasz miejsca, w którym raj oznacza prostotę, kontakt z naturą i wolność wyboru – tu właśnie je znajdziesz.

You may also like

Zostaw komentarz