Niespełna stutysięczne Pardubice są znane w Polsce głównie z powodu słynnej gonitwy przeszkodowej, najtrudniejszej na świecie próby dla koni i jeźdźców. To oczywiście ważny, ale bynajmniej nie jedyny powód, aby spędzić jakiś czas w tym pełnym uroku mieście w środkowych Czechach.
Na inny, równie istotny, wskażą z pewnością miłośnicy żużla – co roku odbywa się tam najstarszy na świecie (rozgrywany od 1929 r.) turniej żużlowy o Złoty Kask. Właśnie dlatego turystyczny szczyt w Pardubicach przypada na wrzesień i październik. Do miasta przybywa wtedy dwadzieścia kilka tysięcy ludzi, by oglądać żużlowców, a parę tygodni później Wielką Pardubicką, wyścig jeszcze starszy, bo odbywający się od 1874 r. Bohaterem tej gonitwy jest czeski dżokej Josef Vana, który aż osiem razy wygrał Wielką Pardubicką. 72-letni dziś Vana już się nie ściga – ale po piętach depcze mu Jan Faltejsek, który zwyciężył siedem razy i niewykluczone, że po sukcesach w 2023 i 2024 r. wygra także w tym roku.
Faltejsek ma jazdę konną we krwi, bo urodził się i wychował w Kladrubach nad Łabą, wsi leżącej 20 km od Pardubic, w której jest stadnina. Tam właśnie rodzą się słynne gorącokrwiste konie kladrubskie, wyróżniające się siwą maścią, wielkością i siłą. Ta rasa, hodowana w Kladrubach od 450 lat, uznana jest w Czechach za zabytek narodowy. W stadninie żyje dziś 250 koni, w tym 15 źrebaków, 15 ogierów i 60 klaczy, a niektóre stajnie zbudowano jeszcze w XVI w. Istnieje tu także trzyletnie technikum jeździeckie. Połowa zwycięzców Wielkiej Pardubickiej to absolwenci właśnie tej szkoły. Kiedyś w kladrubskim technikum jeździeckim uczyli się sami mężczyźni. Dziś, tak samo jak w Polsce, nauka jeździectwa i obchodzenia się z końmi, to już niemal wyłącznie domena pań. W kladrubskim technikum jest 130 uczennic i tylko 4 uczniów. Również i konie przechodzą szkolenie, a jedenastomiesięczna nauka kończy się egzaminem. Konie, które zdadzą go najlepiej, trafiają na dwory królewskie. Dziś kladrubskie siwki służą w w czeskiej policji, w szwedzkiej i holenderskiej gwardii koronnej, a aż 30 ciągnie powozy na dworze króla Danii. Na zasłużonej emeryturze żyje w Kladrubach 22-letni koń Ksantora, który ciągnął karawan na pogrzebie prezydenta Vaclava Havla w 2011 r.
Stadninę w Kladrubach można zwiedzać – i warto to zrobić, tym bardziej, że została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Turyści mogą podziwiać nie tylko piękne konie, ale i wspaniałe pojazdy zaprzęgowe, prezentowane w powozowni. Jest tam między innymi elegancki powóz pierwszego prezydenta Czech Tomáša Masaryka, reprezentacyjna złota karoca arcybiskupów praskich ważąca dwie tony czy podróżna berlina cesarza Fryderyka I.

Najstarsza studnia świata
Pardubice oraz sąsiednie miejscowości zasługują na odwiedziny z wielu powodów – i w każdej porze roku. Czesi słusznie podkreślają, że Pardubice i okolice to Czechy w pigułce, taka swoista wizytówka ich ojczyzny. Są więc w Pardubickim Kraju (Kraj to odpowiednik naszego województwa) całkiem spore góry z najwyższym, polsko-czeskim Śnieżnikiem (1424 mnp), piękne lasy i rezerwaty przyrody, rzeki, kanały i zbiorniki wodne świetnie nadające się do rekreacji, malownicze krajobrazy które można kontemplować godzinami. Do tego wszystkiego swoją cegiełkę dołożyli ludzie, budując w Pardubickim Kraju monumentalne zamki, pałace, urokliwe starówki w których chce się pobyć dłużej – a także i obiekty przemysłowe, z powodzeniem pełniące po latach, zupełnie inne już funkcje.
Pardubice już od XIV wieku były ważnym ośrodkiem królestwa czeskiego. Tę szacowną i dobrze zachowaną przeszłość widziałem, chodząc zaułkami tego miasta i mijając piękne kamieniczki z XVI i XVII w., zamieszkałe do dziś. Dom Wernera, karczma „U białego konika” otwarta 500 lat temu, domy „U św. Wacława”, „U Jonasza”, stara apteka – wszystkie te zabytkowe miejsca żyją, tak jak i wspaniały ratusz na Rynku Pernštýnskim. Pardubicka starówka szczęśliwie przetrwała II wojnę światową, choć miasto, ważny ośrodek przemysłowy (rafineria) i węzeł kolejowy, było bombardowane przez aliantów. Z nowszych perełek architektonicznych warto zobaczyć pardubickie krematorium z 1923 r., zbudowane w czeskiej odmianie stylu art deco, najstarsze w Czechosłowacji. Ze względu na walory architektoniczne zostało uznane za zabytek czeskiej kultury narodowej – ale wciąż normalnie funkcjonuje. Wystąpiło też w filmie „Palacz zwłok” nakręconym na podstawie znanej książki Ladislava Fuksa.

Symbolem znaczenia Pardubic jest potężny biały zamek. Pierwszą warownię zbudowano w tym miejscu już w XIII w, ale dzisiejsza świetność zamku to wynik rozbudowy, dokonanej w XV i XVI wieku staraniem możnego rodu Pernštejnów, który stworzył monumentalną, renesansową rezydencję mającą walory obronne – ale zarazem odznaczającą się swoistą lekkością i kunsztem architektonicznym. Pernštejnowie wzbogacili się na wyrobie broni, a zwłaszcza dział, więc produkcja uzbrojenia wysokiej jakości (czego przykładem może być Zbrojovka) ma u naszych południowych sąsiadów wielowiekową tradycję. W zamku warto zwrócić uwagę na unikalne, najstarsze w Czechach, renesansowe malowidła na ścianach sal rycerskich, które zachowały się w zadziwiąco dobrym stanie, a także na drewniany strop jednej z komnat, który przetrwał do naszych czasów od XVI wieku w oryginalnym malowaniu, bez żadnych przeróbek i remontów. Nie można też pominąć kaplicy z trzema ołtarzami (jeden gotycki, dwa barokowe) i jedynym w Europie, a może i na świecie krucyfiksem, na którym stopy Jezusa są przybite do krzyża dwoma gwoździami, a nie jednym. Nigdy się nie dowiemy, jaki zamysł artystyczny przyświecał twórcom tego krucyfiksu.


Z pardubickiego zamku szybko nie wyszedłem, bo w jego salach mieści się też zbrojownia oraz ciekawe Muzeum Wschodnioczeskie z siedmiuset tysiącami eksponatów historycznych, etnograficznych i przyrodniczych. Wśród nich jest zabytek naprawdę niezwykły – najstarsza na świecie konstrukcja drewniana, wykonana, jak wykazała dokładna analiza dendrologiczna, w latach 5256-5255 przed naszą erą. To dębowa studnia, odkryta w 2018 r. w Ostrovie w Kraju Pardubickim, która w w wilgotnej ziemi z minimalnym dopływem tlenu, przetrwała w świetnym stanie prawie 7300 lat.
Ten, kto już zwiedzi muzeum i przejdzie przez dziedziniec, klucząc wśród stada kilkunastu krzyczących pawi z rozłożonymi ogonami, powinien zrobić sobie relaks i pospacerować po zamkowych wałach. Stamtąd, w spokoju i cieniu drzew, można podziwiać historyczne centrum Pardubic. A jeszcze lepiej widać je z prawie 60-metrowej wieży zamkowej – jeśli ktoś zdecyduje się na pokonanie 172, niekoniecznie wygodnych stopni.

Pernštejnowie przebudowali nie tylko zamek, ale i całe Pardubice tak, aby stały się twierdzą nie do zdobycia. Wzniesiono wysokie mury obronne z fosą wodną i trzema potężnymi wieżami, mieszczącymi bramy miejskie. Symbolem miasta jest zbudowana w 1542 r. Zielona Brama (nazwana tak od koloru starej miedzi) z wysoką iglicą i ośmioma wieżyczkami. Zegar na bramie jest młodszy o około 200 lat. Oprócz panoramy miasta i okolic, z szczytu Zielonej Bramy bardzo fajnie widać zachód słońca. Dolną część bramy zdobi płaskorzeźba pokazująca zdarzenie uwiecznione w herbie Pardubic. Gdy w XII wieku czeskie wojska po złupieniu Mediolanu wycofywały się z miasta, rycerz z Pardubic dźwigał najcięższą część skarbu więc jechał na końcu. Spadająca stalowa krata w bramie przecięła jego rumaka na pół. Rycerz wyciągnął jednak konia spod kraty, uratował skarb, a król Czech Władysław II nadał mu w nagrodę ziemie w Pardubicach i herb z połową konia.
Milioner na koparce
Inną pardubicką budowlą godną obejrzenia są monumentalne Automatyczne Młyny, zbudowane 125 lat temu na brzegu rzeki Chrudimki. Ich wygląd, nawiązujący do bramy Isztar w Babilonie, to efekt realizacji oryginalnego projektu Josefa Gočára, najsłynniejszego architekta w Czechoslowacji. Młyny przestały produkować mąkę 12 lat temu, a wkrótce potem dostały drugie życie. Stało się to za sprawą gościa na żółtej koparce, który akurat niwelował teren, kiedy oglądałem młyny w towarzystwie czeskich przyjaciół. Operatorem koparki był 48-letni Lukáš Smetana, jeden z bogatszych ludzi w Czechach, który kupił Automatyczne Młyny w 2014 roku – i częściej można go spotkać pracującego na budowie, niż siedzącego w swoim biurze. Pan Lukáš dał się namówić na rozmowę o swojej największej inwestycji:
– Jestem architektem ale nie powiem, że wybitnym. Wolałem więc założyć pracownię architektoniczną i zatrudniać naprawdę dobrych fachowców. Projektowaliśmy biogazownie, zarobione na tym pieniądze postanowiłem jakoś pożytecznie zainwestować. Akurat zadzwonił kolega-architekt i spytał, czy nie kupiłbym kupić młynów w Pardubicach. Nie wiedziałem o co chodzi, wyobrażałem sobie, że to taki młyn z drewnianym kołem obracanym wodą. Przyjechałem do Pardubic i zdumiałem się, jakie to jest wielkie. Wziąłem udział w przetargu, cena wywoławcza wynosiła 25 mln koron. Ja zaproponowałem 20 142 711 koron – czyli dokładną datę urodzin mojego pierworodnego syna. W kolejnych rundach przetargu powtarzałem tę sumę – i na koniec okazało się, że moja oferta była najkorzystniejsza. Potem przyjechaliśmy tu całą rodziną, żeby dokładnie obejrzeć naszą własność. Najpierw postanowiłem obniżyć koszty utrzymania. Kupiłem więc tę żółtą koparkę i rozwaliłem całe ogrodzenie. Jak nie było ogrodzenia, nie trzeba było zatrudniać ochrony, a koszty od razu spadły o 250 000 koron miesięcznie. Ludzie zaczęli wchodzić do środka i – co ciekawe – przestali kraść. Część pomieszczeń wynająłem różnym drobnym firmom usługowym i zaczęliśmy wychodzić na zero. Potem, wspólnie z miastem stworzyliśmy w młynach galerię sztuki. W planach mamy jeszcze restauracje i biura – powiedział Lukáš Smetana.

Wystawy prezentowane w Automatycznych Młynach dobrze uzupełniają bogatą ofertę kulturalną Pardubic. W mieście prężnie działa teatr (otwarty w 1909 r.), co wprawdzie jest interesujące raczej tylko dla osób rozumiejących język czeski – ale ci wszyscy, którzy rozumieją uniwersalny język muzyki, powinni koniecznie udać się do Filharmonii Pardubickiej, funkcjonującej od 1969 r. Orkiestra tej filharmonii uznawana jest za jedną z najlepszych w Czechach, o czym mogłem się osobiście przekonać, słuchając słynnego, arcytrudnego koncertu d-dur Brahmsa.
Można bez samochodu
Będąc w Pardubicach, nie można też nie wybrać się (to tylko 12 km) do zabytkowego Chrudimia, gdzie w XVI-wiecznej kamienicy mieści się słynne muzeum lalkarstwa. Są tam lalki, kukiełki, marionetki i teatrzyki lalkowe z całego świat – od dziewiętnastowiecznych po największe osiągnięcia czeskiej szkoły animacji kukiełkowej (np. popularny Kašpárek). Wiele eksponatów to prawdziwe dzieła sztuki.
Slatiňany to kolejna miejscowość w pobliżu Pardubic, której nie należy pominąć. Stoi tam renesansowy pałac rodu Auerspergów otoczony pięknym parkiem. Z pietyzmem wyposażone wnętrza rezydencji wyglądają dokładnie tak, jak pod koniec XIX wieku. Wydaje się, że właściciele na krótko wyjechali, na przykład do Książa, bo przyjaźnili się z rodziną Hochbergów i często się odwiedzali – i zaraz wrócą do pałacu. Auerspergowie byli pasjonatami jeździectwa – dlatego w Slatiňanach takźe hodowane są konie kladrubskie, a w pałacu jest wiele obrazów o tematyce hippicznej – oraz nowoczesności. Ich rezydencja została zelektryfikowana już w 1890 r., a jeden z żyrandoli pochodzi z Murano. W kuchni stoi zaś automatyczny ruszt, prawdopodobnie najstarszy w Czechach, który obraca się pod wpływem gorącego powietrza. Eksponatem znacznie późniejszym jest wielka pięcioramienna gwiazda z sierpem i młotem, która po II wojnie światowej „zdobiła” wieżę pałacu, uznanego za zabytek kultury narodowej socjalistycznej republiki Czechosłowacji.
Pardubice, tak jak i cały Pardubicki Kraj, można bez problemów zwiedzać bez samochodu, korzystając z komunikacji publicznej, a zwłaszcza z licznych połączeń kolejowych. Dość powiedzieć, że do Pardubic bezpośrednio, bez żadnych przesiadek dojedziemy pociągiem m.in. z Gdańska, Gdyni, Bydgoszczy, Poznania, Leszna, Gniezna, Inowrocławia, Warszawy, Wrocławia, Kłodzka, Opoczna, Katowic, Oświęcimia, Czechowic-Dziedzic, Zawiercia, Dąbrowy Górniczej, Sosnowca, Rybnika, Tych, Krakowa, Przemyśla, Tarnowa, Trzebini, Bochni, Rzeszowa, Jarosławia, Łańcuta, Dębicy, Brzeska – i jeszcze z szeregu innych, mniejszych miejscowości. Najdłużej – dłużej niż nawet z Gdyni – trwa podróż pociągiem z Przemyśla: 8 godzin 20 minut.
W samych Pardubicach sprawną komunikację zapewniają zaś autobusy i trolejbusy.
– Pierwszy autobus miejski w Pardubicach ruszył już w 1908 roku, a pierwsza linia trolejbusowa w 1952 r. Jesteśmy dumni zwłaszcza z naszej sieci trolejbusowej – i jest ona systematycznie rozbudowywana, bo to najbardziej ekologiczny rodzaj transportu miejskiego – mówi Radek Kňava, szef biura promocji miasta Pardubice.
Na koniec, warto zapamiętać, że niezależnie od tego czym się poruszamy, nie powinniśmy wyjechać z Pardubic bez pierników. Miasto od XVI wieku słynie z ich produkcji. Dziś pierniki piecze jedna większa firma i cztery rodzinne manufaktury. Wszyscy finansowo dają sobie radę, choć pardubickie pierniki są znacznie tańsze od toruńskich. A w dodatku, o ile mogłem to ocenić, raczej nie ustępują im w smaku.